Z cytrynową nutką...

Ciasto na obiad? Czemu nie! W końcu wakacje są i można trochę zaszaleć. Wczorajsze ciasto znalezione w małej, niepozornej książeczce "Przysmaki z czekolady". Tak mnie wciągnęło, że od razu pobiegłam do sklepu po... śmietanę, bo tylko tego mi brakowało. Nie zwlekając przystąpiłam do pieczenia. 


Składniki:
Ciasto...
* szklanka mąki
* 1/4 szklanki kakao
* 75 g masła
* 1/4 szklanki migdałów mielonych
* pół szklanki cukru
* jajko




Jajko roztrzepałam z cukrem, dodałam resztę składników i zagniotłam bardzo fajne, elastyczne ciasto. Wyłożyłam nim moją tortownicę kwadratową, ale na formę do tarty też będzie idealne. Tortownicę włożyłam do lodówki na chwilę, no tak około 25 - 30 minut.
Ciasto upiekłam według instrukcji, czyli na ciasto papier do pieczenia, na papier fasola i do nagrzanego piecyka na 10 minut. Po 10 minutach zdjęłam fasolę i jeszcze na 5 minut do piecyka. 

W tym czasie przygotowałam nadzienie.
Składniki:
* 4 jajka 
* 1 żółtko
* szklanka cukru
* 150 ml śmietany 36%
* starta skórka z 2 cytryn 
* sok z tych obdartych ze skóry cytryn








Jajka i żółtko roztrzepałam z cukrem, dołożyłam pozostałe składniki i zmiksowałam porządnie. Z piekarnika wyjęłam ciasto i zalałam masą. Co prawda w przepisie oryginalnym kazali czekać aż ciasto przestygnie, lecz z moją niecierpliwością wrodzoną, nie dałam rady, zalałam ciepłe :) Piekłam pół godziny w piekarniku elektrycznym, który nie pokazuje niestety temperatury, ale generalnie piec trzeba do ścięcia się masy. Ciasto wyszło cudne! Udekorowałam je czekoladowymi wiórkami i odrobiną startej skórki. Cudownie rozpływa się w ustach, a ten smak cytrynki... mmm... mmm... mmm...

Obiad uważam za udany!